sobota, 8 listopada 2014

Wędlina dojrzewająca po domowemu

Zakochałam się, zakochałam się, gdy spróbowałam tej wędliny u koleżanki, nie wierzyłam, że zrobiła ją sama i bez pomocy wędzarni, a jednak da się! Człowiek tyle czasu żyje na tym świecie, a ciągle uczy się czegoś nowego, a właściwie starego.

Dziś chciałabym się podzielić z Wami (hehe ciekawe z kim, jak właściwie tu nikt nie zagląda, no ale może ktoś się przez przypadek zawieruszy) przepisem na wspaniałą wędlinę dojrzewającą domowej roboty. I dodam na wstępie nie ma w tym nic trudnego i skomplikowanego.

Schab dojrzewający w domu

 

Składniki

- 1kg szynki (lub schabu, karkówki)
- cukier
- sól
- przyprawy, jakie się chce, ja użyłam: czosnek, pieprz, papryka, cząber, tymianek, zioła    
  prowansalskie, lubczyk, szałwię, majeranek

Przepis

1.

Mięso myjemy, osuszamy papierowymi ręcznikami i nacieramy grubo cukrem, zostawiamy pod przykryciem (ścierka, gaza) np.: na parapecie na dwie doby, w tym czasie mięso puszcza soki, które należy odlewać, co 6 godzin należy mięso obrócić.

2.

Po dwóch dobach mięso znów dokładnie płuczemy, osuszamy papierowymi ręcznikami i tym razem nacieramy grubo solą, znów pozostawiając w brytfance na dwie doby. Z mięsa ponownie wychodzi woda, którą odlewamy i ponownie musimy je obracać co 6h.

3.

 

Po upływie kolejnych dwóch dób opłukujemy dokładnie mięso, osuszamy i nacieramy przyprawami według uznania. Następnie zawijamy mięso w gazę, lnianą ściereczkę, itp.. wieszamy najlepiej nad kuchenką na 5-7 dni, po tym czasie można już wędlinkę wcinać, albo może nadal wisieć i się suszyć w ciepłym miejscu (kuchenka, kaloryfer).



 Smacznego!





Jesienne przetwory + recycling kuchenny

   Od kiedy wróciłam do pracy, jestem na wiecznym niedoczasie, nie to żebym wcześniej miała tego czasu sporo, jednak udawało mi się częściej co nieco wrzucić na bloga, nie znaczy to również, że nic nie gotowałam, a i owszem nawet zdjęcia robiłam, ale jakoś brakło weny, czasu, siły na wrzucenie tego na bloga. Dziś więc zacznę prościutko, od zwykłych musów, octów, kompotów i na koniec wędlinka.

Mus jabłkowy

Coś genialnego, prostego, w miarę szybkiego, choć przygotowania do tego trwają cały rok, ale nie są zbyt uciążliwe, bo chodzi o zbieranie małych słoiczków (małych, żeby były już poporcjowane)

A na jesień prosimy, wszystkie babcie, mamy, ciotki, koleżanki, babcie koleżanki - posiadające swoje sady, albo choć jedną jabłoń, tudzież jeździmy po okolicznych ryneczkach i skupujemy najbrzydsze jabłka, czyli te z plamami, oznakami penetracji robaka itp - co oznacza po prostu nie pryskane żadnym chemicznym świństwem i zabieramy się do obierania:))

Składniki 

- jabłka niepryskane, tyle ile natura dała :)

Przepis:

Jabłka kroimy prosto do wielkiego gara i gotujemy pod przykryciem na małym ogniu (jeśli ktoś lubi bardzo słodkie można dodać cukru, ja nie dodaję), właściwie dusimy, aż się całkowicie rozpadną, do konsystencji musu. Od czasu do czasu mieszamy, te z dna wyciągamy na górę. Można na początek dodać dosłownie trochę wody (1/3 szklanki), żeby w początkowej fazie jabłka nie przywarły do dna, po chwili puszczą już tyle soku, że dodatkowa woda jest tu zbędna.


Takie niemal wrzące wrzucamy do wyparzonych słoiczków, zakręcamy i stawiamy do góry dnem na jakiejś ściereczce (na wypadek gdyby jednak jakiś słoik puścił). Dla pewności można je jeszcze podgotować w garnku wyścielonym ściereczką, tak żeby się nie stykały ze sobą i aby przykrywka wychodziła ponad wodę, ja jednak tego nie robię. Kiedy słoiki są już chłodne, sprawdzam, czy pokrywka się zassała, nie powinna pstrykać, tylko być taka lekko wklęśnięta. W przeciwnym przypadku, albo pokrywka jest wypaczona, albo trzeba podgotować.

I gotowe.

Mus jabłkowo-żurawinowy

Praktycznie nie wiele się różni od musu jabłkowego.



Składniki 

- jabłka niepryskane,
- świeża żurawina
- cukier
-1/3 szklanki wody

Przepis:

Najpierw do garnka wrzucamy umytą, świeżą żurawinę, dosypujemy tyle cukru ile uważamy za stosowne (w zależności czy ktoś lubi mniej czy bardziej słodkie), dodajemy odrobinę wody i dusimy pod przykryciem na małym ogniu, co jakiś czas mieszając. Gdy już zaczną się rozpadać, można zmiksować (inaczej w musie będą skórki) na gładką masę.

Teraz dodajemy obrane i pokrojone byle jak jabłka i gotujemy pod przykryciem na małym ogniu, co jakiś czas mieszając, aż jabłka się rozpadną.


A potem robimy tak jak z musem jabłkowym, przekładamy do wyparzonych słoiczków, zakręcamy i stawiamy do góry dnem, aż do wystygnięcia.

Pychotka!!!

Ocet jabłkowy

W przyrodzie nic nie ginie, a w kuchni nie marnuje, w związku z tym do zrobienia octu jabłkowego zużyłam obierki po jabłkach


Wypełniłam nimi litrowy słoik, przesypałam cukrem, następnie zalałam letnia, filtrowaną wodą i dodałam kieliszek octu jabłkowego dla lepszej fermentacji.

Jako, że obierki mają tendencję do ucieczki, czyli wychodzą poza linię wody, to profesjonalnie byłoby mieć odpowiednie sitko, żeby docisnąć je głębiej, ja jednak posłużyłam się złamanym plastikowym widelcem, w przeciwnym razie to co wystaje może pokryć się pleśnią. 

Następnie nakrywam gazą, obwijam w ściereczkę, bo podobno lepiej, żeby nie miało kontaktu ze światłem i odstawiam na parapet nad kaloryferem na jakieś 2-3 tygodnie, po tym czasie ocet należy odsączyć do ciemnej butelki i już :)

Jesienny kompot jabłkowy

Składniki 

- obierki po jabłkach
- woda
- przyprawy: cynamon, imbir, kilka goździków, kardamon,
- opcjonalnie: miód i cytryna

C.d. recyclingu, czyli resztę obierków po jabłkach wrzucamy do wielkiego gara, dodajemy przyprawy i gotujemy ok 1h-1,5h na małym ogniu pod przykryciem. Na koniec możemy dodać miód i cytrynę, ale i bez tego kompot będzie pyszny. (Jednak gdybyśmy chcieli dodać, to musimy odczekać, aż kompot będzie tylko ciepły, dodać miód i sok z cytryny, przelać do butelek i butelki wyparzyć w garnku z wodą, aby się zassały, albo wypić od razu:)


Następnie taki wrzątek przelewamy do wyparzonych buteleczek i stawiamy je do góry dnem (no chyba, że zamierzamy wypić wszystko w najbliższych dniach). Kompot wychodzi genialny. Dużo bardziej aromatyczny niż z jabłek. 

Polecam! Super rozgrzewający na jesienne, smutaśne popołudnia:)