wtorek, 11 grudnia 2012

Stek wołowy w sosie a la Sosersky


Stek wołowy a la Sosersky



Podczas gdy ja spędzałam czas na sobotnim kiermaszu, mój Sosersky sam rządził się w kuchni:) Gdy wróciłam czekał na mnie krwisty stek wołowy, a smaku dodał mu przepyszny sosik i zapiekane z boczkiem ziemniaczki. Jako, że mnie nie było, to nie ma zdjęć z samego przygotowania potrawy, dobrze, że zdążyłam przed zjedzeniem obfocić to co dostałam na talerzu:)

Składniki:

- dwie solidne sztuki polędwicy wołowej , krojonej tak na 3cm
- ziemniaczki,
- cebulka,
- boczek
- Marynata do ziemniaczków: czosnek, garam masala, sos rybny zamiast soli, pietruszka, chilli i oliwa
- Sos: śmietana, mleko, liście szpinaku, czosnek 

Przepis:

Steki z polędwicy wołowej wrzucamy na patelnię polaną oliwą, w trakcie smażenia polewamy sosem rybnym, następnie ściągamy z patelni steki i wrzucamy je do rozgrzanego do 180stopni piekarnika na 5min.
W tym czasie na tej samej patelni, wykorzystując wywar który został po stekach przygotowujemy sosik, w zależności od tego ile chcemy tego sosu, wlewamy pół na pół śmietanki 30-tki i mleka, dodajemy rozgnieciony czosnek i liście szpinaku i dusimy przez chwilę.

ZIEMNIAKI przygotowujemy trochę wcześniej: obieramy kroimy w różnej wielkości kawałki, dodajemy pokrojony w kostkę boczek i talarki cebuli, to wszystko mieszamy z przyprawami z marynaty do ziemniaków. Wsadzamy do rozgrzanego do 200 stopni piekarnika na ok. 50 minut. Co jakiś czas mieszamy.

Ostatnie 10 min zmniejszamy temperaturę piecyka do 180 stopni i na ostatnie 5 min, dokładamy do niego steki.


Następnie podajemy i zjadamy:) Pychotka!!!!!






4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Szkoda, że ja nie przepadam za gotowaniem, hmmm...bo jeść lubię...

http://lara-egaree.blogspot.com/ pisze...

My mamy to szczęście/nieszczęście, że się o miejsce w kuchni bijemy:D Jak ja jestem nie lubię, jak mi się kręci Sosersky, chyba, ze trzeba słoik otworzyć:D I nie mogę przebywać w kuchni, jak on pichci, bo:
1. robi taki sajgon, że wygląda jak po bombardowaniu,
2. ja zawsze coś inaczej bym zrobiła, więc bym się wtrącała, a on na prawdę pysznie gotuje:d

Anonimowy pisze...

Z tym sajgonem po męskim gotowaniu to jakaś plaga, chyba w genach maja to zapisane :D

http://lara-egaree.blogspot.com/ pisze...

Tia on do wszystkiego bierze nowy garnek, nową łyżkę, nową deskę do krojenia, nowy nóż, jak doprawia to tak, że przyprawy są na blacie, podłodze, a jak robił pizzę to mąka była nawet na kafelkach w kuchni....:D
Ja od razu zmywam jak coś użyję i po moim obiadku kuchnia jest czyściutka, jak on gotuje- jeszcze raz podkreślam - PRZEPYSZNIE- to do kuchni nie da się wejść, nie ma miejsca na blacie kuchennym, w zlewie...itp.... krew mnie zalewa!
No ale pewnie taki to już męski urok gotowania:D